Po tragedii na boisku kontrolują stany placów zabaw

Do tragedii doszło tydzień temu w Świeciu nad Osą. Dzieci bawiły się na boisku przy szkole. Chłopcy grali w piłkę nożną. 11-letni Igor został przygnieciony przez metalową bramkę, nie miał szans na przeżycie. Do tragedii doszło, ponieważ zawiedli dorośli, którzy odpowiadali za sprzęt. Bramkę pozostawiono bez nadzoru, była ogólnie dostępna. Chłopcy nieświadomi zagrożenia ustawili ją na boisku. 

Teraz urzędnicy postanowili skontrolować miejsca, w których bawią się dzieci. Dwa place zabaw już zostały zamknięte, wymagają prac naprawczych. Pytanie tylko dlaczego wcześniej nie prowadzono kontroli? W kwietniu powołano komisję, która miała sprawować pieczę nad powierzonym mieniem oraz przestrzeganiem zasad bhp. Sprawdzono stan hali widowiskowo- sportowej, która znajduje się przy boisku, na którym zginął chłopiec. 

Co ciekawe rodzice Igora mieli świadomość, że bramka może zagrażać bezpieczeństwu dzieci, ponieważ już wcześniej ich starszy syn ucierpiał w wypadku na tym samym boisku. Mama chłopców zgłaszała tą sprawę urzędnikom i nauczycielom w szkole syna. Niestety nikt nie zareagował. Być może gdyby wcześniej ktoś zainteresował się pozostawianiem bramek bez nadzoru, do tej tragedii by nie doszło. 

Na boisku na stałe zamontowane są dwie bramki. Oprócz tego znajdują się tam również bramki przenośne, które są chowane. Niestety tydzień temu nie były. Igor razem z bratem i kolegami wzięli jedną z nich i ustawili na murawie. 11-latek zawisł na bramce, która przewróciła się i uderzyła go w głowę. Pomimo reanimacji nie udało się go uratować. 

Teraz najważniejsze jest to, aby nie dopuścić do powtórki tej strasznej tragedii, ani tu, ani w żadnym innym miejscu. Osoby odpowiedzialne za pozostawienie sprzętu bez nadzoru powinny zostać ukarane. To dorośli muszą zadbać o to, aby szkolne boiska i place zabaw były miejscem beztroskiej, bezpiecznej zabawy, a nie miejscem, w którym płoną znicze.