Monopol na nieomylność, czyli Poczta Polska w Grudziądzu

Bardzo lubię swojego, osiedlowego listonosza, żeby nie było. Świetny facet, który bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich obowiazków. Nie lubię tych, których nawet nie widziałem na oczy. Dziwne? Wcale nie, przekonajcie się sami. Muszę się gdzieś "WYŻYĆ", bo już nie wytrzymam.

Mam mieszkanie, wreszcie własnościowe. Kiedyś prowadziłem działalność gospodarczą i wynajmowałem lokal w jednym z domów handlowych w Grudziądzu. Wynajmowałem też mieszkanie, w którym mieszkałem 8 lat. Chciałbym podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami. Drugą historię przedstawiam tylko dlatego, że przeżyłem pierwszą.

Historia 1

Straciłem przez nich już 5 tys. zł. Jak? Kiedyś listonosz miał dostarczyć list pod wskazany adres, gdzie kiedyś miała siedzibę moja firma (Dom Handlowy). Niestety zamiast zaznaczyć na korespondencji adnotację, że adresat nie przebywa pod tym adresem, zaznaczył że nie zastał adresata. Niby nic, a sąd uznał list za doręczony. Nawet nie miałem możliwości się bronić. Musiałem zapłacić. Starałem się wyjaśnić tą kwestę w gmachu głównym grudziądzkiej poczty, jednak usłyszałem, że listonosze są przeszkoleni i wykonują swoją pracę w sposób należyty. Przecież to szło łatwo sprawdzić, ponieważ nie prowadziłem w tym miejscu działalności już od kilku lat i nie miałem żadnej umowy najmu. Niestety, nikt nie zainteresował się moją sprawą, nie próbował wysłać np. informacji do sądu, że listonosz się pomylił.

O całej sprawie, dowiedziałem się dopiero po roku, gdy do moich drzwi zapukał komornik, już z nakazem zapłaty, prawomocnym. Komornik bez problemu znalazł mój adres, a sąd uznał pracę listonoszy jako wykonaną we właściwy sposób.

Historia 2

W zasadzie przez tą historię zdecydowałem się napisać tekst, który właśnie czytasz. Jechałem sobie wczoraj samochodem i w okolicy, w której kiedyś mieszkałem zaczepił mnie były sąsiad. Powiedział, że ma dla mnie korespondencję. Byłem bardzo zdziwiony, bo nie mieszkam pod tym adresem już dobre kilka lat. Pobiegł do swojego mieszkania, a już po chwili wręczał mi awizo. Nie mam zielonego pojęcia czy można tak robić., ale wydaje mi się, że nie. Kompletnie nie wiem, co to był za list, ale po takim czasie to nawet nie mam możliwości się tego dowiedzieć. Nawet uważam, że nie powinienem odbierać korespondencji kierowanej na ten adres, bo Poczta przyzwyczai się do ciągłego zostawiania takich korespondencji, a ja mogę nie mieć szczęścia, że ktoś mi to wręczy. A może sąd po kolejnym roku wyda nakaz zapłaty za usługę którą dawno opłaciłem a napewno wierzytelność była przedawniona.

Monopol na nieomylność - dlaczego ja go nie mam?!

Listonosz jest przeszkolony i wie, co ma robić. A, co jeśli popełni błąd? Ja mam ponosić jego konsekwencje? Przecież nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Prawo powinno chronić obywateli, a nie dodawać im zmartwień. Powiedzcie mi, co mogę zrobić w takiej sytuacji? Jak uniknąć tych wszystkich zmartwień? Gdzie szukać pomocy? Dodam, że kiedyś miałem nawet przekierowanie poczty na nowy adres, co jednak i tak nie działa w przypadku sądów!