Poetycko o kochaniu - rozmowa z Dariuszem Dłużyńskim, część I
Fot. Dariusz Dłużyński
25 lipca 2023 roku odbyła się promocja tomiku poetyckiego zatytułowanego „... bo kocham wciąż...”, którego Autorem jest jeden z najbardziej zaangażowanych i rozpoznawalnych grudziądzkich twórców - Dariusz Dłużyński. Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem przeprowadzonym z Poetą.
REKLAMA
Zuzanna Menard: Gdybyś w kilku słowach mógł opowiedzieć co nieco o swoim trzecim wydanym tomiku poetyckim, o czym byś wspomniał? Książka nosi tytuł „… bo kocham wciąż…” - kogo (lub czego) dotyczy więc to uczucie? Jaki wymiar ono posiada?
Dariusz Dłużyński: Tytuł dotyczy głównie kobiet, ale w trakcie powstawania tomiku zrozumiałem, że chodzi tu także o samo tworzenie i nie tylko o pisanie wierszy, lecz także o przedstawienie siebie wraz z innymi, czyli z malarzami na przykład. Sam tomik zresztą powstał między innymi po to, żeby pokazać również obrazy Krzysia [red. - Krzysztof Kuśmirek], które ukazują inną postać kobiety; nie upiększoną, ale w terenie, w przyrodzie, w naturze. Tytuł jest dosyć uniwersalny: bo kocham ludzi, kocham pisać, kocham tworzyć i kocham to, co robię.
Z.M.: Skąd pomysł na wielokropki w tytule? Czy to wyrażenie nadziei na to, że będziesz kochał dalej? A może to rezygnacja?
D.D.: Wielokropek na początku został dodany przez Beatę [red. - Beata Kociemba], która pomogła mi złożyć tomik. A dlaczego ich użyłem? Bo kocham wciąż, a ta miłość jest nieskończona. I odnosi się to zarówno do pisania, jak i wszystkiego innego. Mogę powiedzieć, że kocham ją, że kocham je, kocham to. Pozostawiam odbiorcom wolną przestrzeń dla interpretacji; nigdy niczego im nie narzucałem. Uważam, że to, co autor ma na myśli, jest w pisaniu najmniej istotne. Każdy może wyobrażać sobie coś innego. Sam odbieram różne wiersze na różne sposoby i jestem świadomy, że to samo dzieje się z moją twórczością. Poza tym ludzie odmiennie odbierają literaturę w poszczególnych okresach.
Z.M.: Wróćmy do portretowania kobiety. Nadmieniłeś, że Krzysztof Kuśmirek zaproponował w swoich pracach malunki kobiety związanej z przyrodą. Czy ten sposób widzenia odzwierciedla to, o czym myślałeś podczas pisania?
D.D.: Jeden z wierszy w „… bo kocham wciąż…” jest zainspirowany obrazem Krzysia, który zobaczyłem na jednej z organizowanych przeze mnie wystaw w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Grudziądzu. Tomik jest owocem tej myśli - chciałem, aby zawierał w sobie moje utwory i to, co tworzy Krzysztof. Chciałem też uwiecznić jego obrazy w książce; uważam, że mają one wielką wartość, mimo że kiedyś nie doceniałam tego rodzaju sztuki, takiej techniki ukazywania twarzy i nienaturalnych ludzkich ciał. Teraz jednak tego typu obrazy nabierają jakiegoś sensu w moim życiu, co jeszcze kilka lat temu byłoby dla mnie nie do przyjęcia.
Z.M.: Jesteś jedną z tych osób piszących, do których przemawia przeplatanie się ze sobą różnych dziedzin sztuki?
D.D.: W moim przypadku wygląda to nieco inaczej. Odkąd zacząłem prezentować swoje wiersze na wieczorkach poetyckich, zawsze pojawiała się tam też osoba grająca na gitarze czy pomagająca mi w recytacji. Później pojawiły się również obrazy - uważam, że dodają one wiele dobrego do moich skromnych utworów. Poza tym lubię organizować coś z ludźmi. Nie przepadam za tym, kiedy na wieczorku autorskim ktoś jest sam; wolę, żeby zaangażowało się w wydarzenie kilka osób - choćby nawet dwóch lub trzech piszących. Tego typu spotkania z jedną osobą nigdy do mnie nie przemawiały i pewnie dlatego że wiąże się to z moim życiem i pewną samotnością, która się w nim pojawiała. Mimo tego że na co dzień jestem samotnikiem (lubię zamykać się w sobie, lubię własne przygody), bardzo często wracam do ludzi i, ogólnie rzecz biorąc, bardzo ich cenię.
Kolejna część wywiadu już wkrótce!
Dariusz Dłużyński: Tytuł dotyczy głównie kobiet, ale w trakcie powstawania tomiku zrozumiałem, że chodzi tu także o samo tworzenie i nie tylko o pisanie wierszy, lecz także o przedstawienie siebie wraz z innymi, czyli z malarzami na przykład. Sam tomik zresztą powstał między innymi po to, żeby pokazać również obrazy Krzysia [red. - Krzysztof Kuśmirek], które ukazują inną postać kobiety; nie upiększoną, ale w terenie, w przyrodzie, w naturze. Tytuł jest dosyć uniwersalny: bo kocham ludzi, kocham pisać, kocham tworzyć i kocham to, co robię.
Z.M.: Skąd pomysł na wielokropki w tytule? Czy to wyrażenie nadziei na to, że będziesz kochał dalej? A może to rezygnacja?
D.D.: Wielokropek na początku został dodany przez Beatę [red. - Beata Kociemba], która pomogła mi złożyć tomik. A dlaczego ich użyłem? Bo kocham wciąż, a ta miłość jest nieskończona. I odnosi się to zarówno do pisania, jak i wszystkiego innego. Mogę powiedzieć, że kocham ją, że kocham je, kocham to. Pozostawiam odbiorcom wolną przestrzeń dla interpretacji; nigdy niczego im nie narzucałem. Uważam, że to, co autor ma na myśli, jest w pisaniu najmniej istotne. Każdy może wyobrażać sobie coś innego. Sam odbieram różne wiersze na różne sposoby i jestem świadomy, że to samo dzieje się z moją twórczością. Poza tym ludzie odmiennie odbierają literaturę w poszczególnych okresach.
Z.M.: Wróćmy do portretowania kobiety. Nadmieniłeś, że Krzysztof Kuśmirek zaproponował w swoich pracach malunki kobiety związanej z przyrodą. Czy ten sposób widzenia odzwierciedla to, o czym myślałeś podczas pisania?
D.D.: Jeden z wierszy w „… bo kocham wciąż…” jest zainspirowany obrazem Krzysia, który zobaczyłem na jednej z organizowanych przeze mnie wystaw w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Grudziądzu. Tomik jest owocem tej myśli - chciałem, aby zawierał w sobie moje utwory i to, co tworzy Krzysztof. Chciałem też uwiecznić jego obrazy w książce; uważam, że mają one wielką wartość, mimo że kiedyś nie doceniałam tego rodzaju sztuki, takiej techniki ukazywania twarzy i nienaturalnych ludzkich ciał. Teraz jednak tego typu obrazy nabierają jakiegoś sensu w moim życiu, co jeszcze kilka lat temu byłoby dla mnie nie do przyjęcia.
Z.M.: Jesteś jedną z tych osób piszących, do których przemawia przeplatanie się ze sobą różnych dziedzin sztuki?
D.D.: W moim przypadku wygląda to nieco inaczej. Odkąd zacząłem prezentować swoje wiersze na wieczorkach poetyckich, zawsze pojawiała się tam też osoba grająca na gitarze czy pomagająca mi w recytacji. Później pojawiły się również obrazy - uważam, że dodają one wiele dobrego do moich skromnych utworów. Poza tym lubię organizować coś z ludźmi. Nie przepadam za tym, kiedy na wieczorku autorskim ktoś jest sam; wolę, żeby zaangażowało się w wydarzenie kilka osób - choćby nawet dwóch lub trzech piszących. Tego typu spotkania z jedną osobą nigdy do mnie nie przemawiały i pewnie dlatego że wiąże się to z moim życiem i pewną samotnością, która się w nim pojawiała. Mimo tego że na co dzień jestem samotnikiem (lubię zamykać się w sobie, lubię własne przygody), bardzo często wracam do ludzi i, ogólnie rzecz biorąc, bardzo ich cenię.
Kolejna część wywiadu już wkrótce!
PRZECZYTAJ JESZCZE