Alosza Awdiejew: Gdybym nie był śpiewakiem, byłbym całkiem niezłym naukowcem
Fot. KK
Wczoraj, chwilę przed koncertem w grudziądzkim Teatrze porozmawialiśmy z Aloszą Awdiejewem o jego twórczości, najnowszej płycie, teorii humoru, a także o planach na przyszłość.
REKLAMA
Twoje-Miasto: To już kolejny Pana występ w Grudziądzu. Dziś odkryje Pan przed nami tajemnice swojej najnowszej płyty "Alosza na Bis"...
Alosza Awdiejew: Na płycie "Alosza na Bis" jest niewiele nowych utworów. To są utwory, których domaga się publiczność. Teraz możemy, powiedzmy po koncercie powiedzieć: kupcie sobie tą płytę i słuchajcie nas na bis przez całą noc.
Twoje-Miasto: Piosenki przeplata Pan satyrycznym komentarzem...
Alosza Awdiejew: Gdybym tego nie robił, to ludzie nie przychodziliby na same piosenki. Ludzie chcą pobawić się, pośmiać się. Moje wspaniałe guru, nieżyjący już Piotr Skrzynecki powiedział kiedyś, że publiczność trzeba rozbawić, rozśmieszyć i przerazić. Ja dopiero niedawno zrozumiałem, dlaczego trzeba publiczność przerazić. Musi być atmosfera zabawowa, publiczność musi się śmiać, ale też rozczulić. Wiadomo, zaśpiewasz jej romans rosyjski albo jakąś piosenkę sentymentalną, to się rozczuli. Aby przerazić, to trzeba coś takiego powiedzieć, żeby człowiek zaczął myśleć. Wiadomo, że myślenie jest procesem przerażającym – odkrywamy rzeczy niesamowite. Ja tutaj nie gram koncertu, ja spotykam się z publicznością, którą kocham i nawiązuję z nią kontakt. Powiedzmy, że publiczność czuje, że uczestniczy w tym. Piotr Skrzynecki powiedział, że publiczność jest podstawowym komponentem wykonawcy.
Twoje-Miasto: Prowadzi Pan bardzo bogate życie naukowe i artystyczne. Jak Panu udaje się to wszystko pogodzić?
Alosza Awdiejew: Oczywiście, że nie da się pogodzić. Wszystko robię na kolanie i w biegu. Kiedyś, jakiś mój kolega profesor powiedział złośliwe, że gdybym nie był śpiewakiem, to byłbym całkiem niezłym naukowcem. Nie będę tu mówił o tym, co robię bo ktoś kiedyś powiedział, że jeśli trudno powiedzieć, czym człowiek się zajmuje, to znaczy, że wtedy ta nauka jest na bardzo wysokim poziomie. Nie da się tak w dwóch słowach. Zajmuję się komunikacją językową. Nie w takim układzie szkolnym, że jest podmiot i orzeczenie. Tylko, w jaki sposób człowiek takie efekty osiąga przy pomocy języka. W jaki sposób można kogoś przekonać.
Twoje-Miasto: Czy Panu jako językoznawcy jest łatwiej opracować tekst w taki sposób, aby za jego pomocą na scenie osiągnąć zamierzony efekt?
Alosza Awdiejew: To są dwie różne rzeczy. Gdyby była pani np. profesorem nauki jazdy, nauczyłaby się pani wszystkich reguł. Jednak, gdy pojeździ pani 20 lat, to nie będzie pani dobrym kierowcą. Tak samo tutaj. Ja oczywiście wiem, na co publiczność może reagować, co to jest puenta, jak semantycznie ułożyć żeby było śmieszniej. Tylko to mi mało pomaga, bo to jest już nie myślenie, tylko nawyk. Ja nie jestem kimś innym na scenie, czy wśród studentów, kiedy wykładam. Jestem takim samym człowiekiem – tylko tam mniej żartów, a tutaj mniej nauki.
Twoje-Miasto: Występuje Pan praktycznie od 6-go roku życia...
Alosza Awdiejew: Bycie na scenie, bycie muzykiem, to jest po prostu tryb życia. Ja niedawno byłem na festiwalu cygańskim w Zielonej Górze i tam było takich trzech Cyganów ze Słowacji. Oni zaczęli grać i już nie mogli skończyć – oni po prostu tak żyją. Grają. Tak samo my – wychodzimy na scenę po to, żeby grać. To jest muzyka improwizacyjna, ja jestem starym jazzmanem, kiedyś grałem na fortepianie. Także jest to jakby rodzaj autoprezentacji. Ludzie to czują, bo to nie jest specjalnie takie wymuskane, wyćwiczone – to tworzy się teraz, a każdą melodię można zagrać inaczej, na miliony sposobów.
Twoje-Miasto: W jednym z wywiadów powiedział Pan o sobie, że jest Pan błaznem z powołania. Zajmował się Pan także teorią humoru. Jak to właściwie jest, czy dowcip jest w naszym życiu tak potrzebny?
Alosza Awdiejew: Zajmowałem się semantyką humoru, ale nie skończyłem tego. Doszedłem do wniosku, że bez dobrej gramatyki nie da się opisać całych mechanizmów semantycznych humoru. I wpadłem na tzw. gramatykę komunikacyjną, którą robię od lat. Mamy ośrodek w łodzi, Bydgoszczy, Krakowie. I razem to wszystko pchamy do przodu. Teraz zajmujemy się programem lingwistycznym automatycznej analizy tekstu. Żeby w przyszłości komputer mógł analizować tekst i go rozumieć. Będzie można robić programy kompilacyjne, np. zamówi sobie pani jakąś pracę magisterską i rano już ją pani ma. On ściągnie wszystko z Internetu, pokomponuje. Dlatego komputer musi wiedzieć, że dwa teksty mają różny sens. Jedna sprawa sens, a druga sprawa - wyrażenie tego sensu. Może pani mieć dwa różne teksty, które wyrażają ten sam sens i w tej chwili komputer nie da rady tego ustalić. My robimy program, który wskaże, że te dwa teksty łączy ten sam sens.
KK
Alosza Awdiejew: Na płycie "Alosza na Bis" jest niewiele nowych utworów. To są utwory, których domaga się publiczność. Teraz możemy, powiedzmy po koncercie powiedzieć: kupcie sobie tą płytę i słuchajcie nas na bis przez całą noc.
Twoje-Miasto: Piosenki przeplata Pan satyrycznym komentarzem...
Alosza Awdiejew: Gdybym tego nie robił, to ludzie nie przychodziliby na same piosenki. Ludzie chcą pobawić się, pośmiać się. Moje wspaniałe guru, nieżyjący już Piotr Skrzynecki powiedział kiedyś, że publiczność trzeba rozbawić, rozśmieszyć i przerazić. Ja dopiero niedawno zrozumiałem, dlaczego trzeba publiczność przerazić. Musi być atmosfera zabawowa, publiczność musi się śmiać, ale też rozczulić. Wiadomo, zaśpiewasz jej romans rosyjski albo jakąś piosenkę sentymentalną, to się rozczuli. Aby przerazić, to trzeba coś takiego powiedzieć, żeby człowiek zaczął myśleć. Wiadomo, że myślenie jest procesem przerażającym – odkrywamy rzeczy niesamowite. Ja tutaj nie gram koncertu, ja spotykam się z publicznością, którą kocham i nawiązuję z nią kontakt. Powiedzmy, że publiczność czuje, że uczestniczy w tym. Piotr Skrzynecki powiedział, że publiczność jest podstawowym komponentem wykonawcy.
Twoje-Miasto: Prowadzi Pan bardzo bogate życie naukowe i artystyczne. Jak Panu udaje się to wszystko pogodzić?
Alosza Awdiejew: Oczywiście, że nie da się pogodzić. Wszystko robię na kolanie i w biegu. Kiedyś, jakiś mój kolega profesor powiedział złośliwe, że gdybym nie był śpiewakiem, to byłbym całkiem niezłym naukowcem. Nie będę tu mówił o tym, co robię bo ktoś kiedyś powiedział, że jeśli trudno powiedzieć, czym człowiek się zajmuje, to znaczy, że wtedy ta nauka jest na bardzo wysokim poziomie. Nie da się tak w dwóch słowach. Zajmuję się komunikacją językową. Nie w takim układzie szkolnym, że jest podmiot i orzeczenie. Tylko, w jaki sposób człowiek takie efekty osiąga przy pomocy języka. W jaki sposób można kogoś przekonać.
Twoje-Miasto: Czy Panu jako językoznawcy jest łatwiej opracować tekst w taki sposób, aby za jego pomocą na scenie osiągnąć zamierzony efekt?
Alosza Awdiejew: To są dwie różne rzeczy. Gdyby była pani np. profesorem nauki jazdy, nauczyłaby się pani wszystkich reguł. Jednak, gdy pojeździ pani 20 lat, to nie będzie pani dobrym kierowcą. Tak samo tutaj. Ja oczywiście wiem, na co publiczność może reagować, co to jest puenta, jak semantycznie ułożyć żeby było śmieszniej. Tylko to mi mało pomaga, bo to jest już nie myślenie, tylko nawyk. Ja nie jestem kimś innym na scenie, czy wśród studentów, kiedy wykładam. Jestem takim samym człowiekiem – tylko tam mniej żartów, a tutaj mniej nauki.
Twoje-Miasto: Występuje Pan praktycznie od 6-go roku życia...
Alosza Awdiejew: Bycie na scenie, bycie muzykiem, to jest po prostu tryb życia. Ja niedawno byłem na festiwalu cygańskim w Zielonej Górze i tam było takich trzech Cyganów ze Słowacji. Oni zaczęli grać i już nie mogli skończyć – oni po prostu tak żyją. Grają. Tak samo my – wychodzimy na scenę po to, żeby grać. To jest muzyka improwizacyjna, ja jestem starym jazzmanem, kiedyś grałem na fortepianie. Także jest to jakby rodzaj autoprezentacji. Ludzie to czują, bo to nie jest specjalnie takie wymuskane, wyćwiczone – to tworzy się teraz, a każdą melodię można zagrać inaczej, na miliony sposobów.
Twoje-Miasto: W jednym z wywiadów powiedział Pan o sobie, że jest Pan błaznem z powołania. Zajmował się Pan także teorią humoru. Jak to właściwie jest, czy dowcip jest w naszym życiu tak potrzebny?
Alosza Awdiejew: Zajmowałem się semantyką humoru, ale nie skończyłem tego. Doszedłem do wniosku, że bez dobrej gramatyki nie da się opisać całych mechanizmów semantycznych humoru. I wpadłem na tzw. gramatykę komunikacyjną, którą robię od lat. Mamy ośrodek w łodzi, Bydgoszczy, Krakowie. I razem to wszystko pchamy do przodu. Teraz zajmujemy się programem lingwistycznym automatycznej analizy tekstu. Żeby w przyszłości komputer mógł analizować tekst i go rozumieć. Będzie można robić programy kompilacyjne, np. zamówi sobie pani jakąś pracę magisterską i rano już ją pani ma. On ściągnie wszystko z Internetu, pokomponuje. Dlatego komputer musi wiedzieć, że dwa teksty mają różny sens. Jedna sprawa sens, a druga sprawa - wyrażenie tego sensu. Może pani mieć dwa różne teksty, które wyrażają ten sam sens i w tej chwili komputer nie da rady tego ustalić. My robimy program, który wskaże, że te dwa teksty łączy ten sam sens.
KK
PRZECZYTAJ JESZCZE