Graffiti to krzyk i brudna sztuka ulicy
Fot. nadesłane
Grudziądz podobnie jak inne polskie miasta, nie jest wolny od graffiti. Te pozornie niewiele znaczące „bohomazy” wyrażają niekiedy sens głębszy niż tysiąc niepotrzebnych słów. Czy można nazwać je sztuką?
REKLAMA
Jednych razi, innych przyciąga. Jest plątaniną plamek, kresek, kreseczek, ale też obrazem na miarę dzieła sztuki. Dla wielu młodych ludzi jest niczym więcej, jak jedną z form, poprzez którą mogą wyrazić siebie. Jak gdyby chcieli powiedzieć całemu światu: „Spójrz na mnie, tu jestem!” I rzeczywiście zwracają na siebie spojrzenia innych. Często pełne zachwytu, ale też złości, bo graffiti to sztuka, której prawo zabrania.
Mój jest ten kawałek…ściany
Graffiti to najprościej mówiąc zamieszczane na ścianach napisy lub symbole. Najczęściej jest ono nielegalne. Jeden z wielu podobnych do siebie dni, popołudnie, grupka chłopaków w kominiarkach na głowach. I sprzeczne emocje: przestępcy czy może artyści? Jak to wszystko najprościej ująć w jednym słowie? Graffiti mieści w sobie to wszystko jednocześnie: wandalizm i artyzm. To sztuka, która uzależnia. Daje adrenalinę i „kopa” w postaci ogromnych emocji. Ryzyko? Owszem, duże. Jeśli writerzy (osoby malujące graffiti) zostaną przyłapani na gorącym uczynku, grozi im grzywna, a w najgorszym wypadku nawet kara pozbawienia wolności. Czy warto się tak narażać?
- Zapada zmrok i po prostu malujesz. Nie raz stałem na czatach, jak na ulicy malowali. Wygląda to tak, że jedni malują w zakamarkach a Ty stoisz na ulicy jako przechodzień i patrzysz czy się nikt nie zbliża – opowiada Marcin.
- Dlaczego to robicie? - zapytałam.
- A dlaczego Ty piszesz? Tu jest ta sama zasada. Każdy ma swoje zainteresowania i daje mu to przyjemność, spełnienie marzeń, satysfakcję. I najważniejsze - możesz to później oglądać. Niedawno z więzienia wyszedł jeden z najlepszych grafficiarzy w Grudziądzu – Rokfor. Siedział około 3 lat. Z moimi znajomymi kojarzy mi się pewna historia: kiedyś wieczorem stagowali stojące na pętli tramwaje. Najlepszą rzeczą, jak była w tym wszystkim dla nich, było to, że siedzieli później przez cały dzień i patrzyli na te swoje tagi. A tramwaje jeździły jeszcze tydzień zanim je usunęli – dodaje mój rozmówca.
Technologia antygraffiti
Coraz częściej organizowane są imprezy, podczas których chętni mogą namalować graffiti w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach. W Grudziądzu nadal jednak takich eventów jest zbyt mało.
- Zupełnie inna mentalność jest w Ameryce, gdzie graffiti było już dawno. Polacy myślą w ten sposób, że jeśliby by mogli, trwaliby jeszcze w komunie. To takie nasze polskie piekiełko – jak się za bardzo wychylisz, to ciągną Cię za nóżki w dół. Graffiti nigdy nie było i nie jest przedstawiane w pozytywnym aspekcie. Jest na nie nagonka, bo jest złe. I koniec - powiedział Marcin.
Graffiti to kawał historii. Już starożytni zostawili po sobie ślad w postaci znaków na ścianach jaskiń. Paradoksalnie jest ono także motorem, który przyczynia się do napędzania gospodarki. Powstają firmy, które trudnią się profesjonalnym usuwaniem tego, co namalowali grafficiarze. W pełni nazywa się to technologią ANTYGRAFFITI.
KK
Mój jest ten kawałek…ściany
Graffiti to najprościej mówiąc zamieszczane na ścianach napisy lub symbole. Najczęściej jest ono nielegalne. Jeden z wielu podobnych do siebie dni, popołudnie, grupka chłopaków w kominiarkach na głowach. I sprzeczne emocje: przestępcy czy może artyści? Jak to wszystko najprościej ująć w jednym słowie? Graffiti mieści w sobie to wszystko jednocześnie: wandalizm i artyzm. To sztuka, która uzależnia. Daje adrenalinę i „kopa” w postaci ogromnych emocji. Ryzyko? Owszem, duże. Jeśli writerzy (osoby malujące graffiti) zostaną przyłapani na gorącym uczynku, grozi im grzywna, a w najgorszym wypadku nawet kara pozbawienia wolności. Czy warto się tak narażać?
- Zapada zmrok i po prostu malujesz. Nie raz stałem na czatach, jak na ulicy malowali. Wygląda to tak, że jedni malują w zakamarkach a Ty stoisz na ulicy jako przechodzień i patrzysz czy się nikt nie zbliża – opowiada Marcin.
- Dlaczego to robicie? - zapytałam.
- A dlaczego Ty piszesz? Tu jest ta sama zasada. Każdy ma swoje zainteresowania i daje mu to przyjemność, spełnienie marzeń, satysfakcję. I najważniejsze - możesz to później oglądać. Niedawno z więzienia wyszedł jeden z najlepszych grafficiarzy w Grudziądzu – Rokfor. Siedział około 3 lat. Z moimi znajomymi kojarzy mi się pewna historia: kiedyś wieczorem stagowali stojące na pętli tramwaje. Najlepszą rzeczą, jak była w tym wszystkim dla nich, było to, że siedzieli później przez cały dzień i patrzyli na te swoje tagi. A tramwaje jeździły jeszcze tydzień zanim je usunęli – dodaje mój rozmówca.
Technologia antygraffiti
Coraz częściej organizowane są imprezy, podczas których chętni mogą namalować graffiti w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach. W Grudziądzu nadal jednak takich eventów jest zbyt mało.
- Zupełnie inna mentalność jest w Ameryce, gdzie graffiti było już dawno. Polacy myślą w ten sposób, że jeśliby by mogli, trwaliby jeszcze w komunie. To takie nasze polskie piekiełko – jak się za bardzo wychylisz, to ciągną Cię za nóżki w dół. Graffiti nigdy nie było i nie jest przedstawiane w pozytywnym aspekcie. Jest na nie nagonka, bo jest złe. I koniec - powiedział Marcin.
Graffiti to kawał historii. Już starożytni zostawili po sobie ślad w postaci znaków na ścianach jaskiń. Paradoksalnie jest ono także motorem, który przyczynia się do napędzania gospodarki. Powstają firmy, które trudnią się profesjonalnym usuwaniem tego, co namalowali grafficiarze. W pełni nazywa się to technologią ANTYGRAFFITI.
KK
PRZECZYTAJ JESZCZE