„Klimakterium” powstało żeby odstresować polskie baby. Rozmowa po występie z Ewą Cichocką
Klimakterium CKT Grudziądz, Fot. Marcin Koźliński
Tuż po występie w grudziądzkim Teatrze zapytaliśmy „tygrysice menopauzy”, co zainspirowało Elżbietę Jodłowską do stworzenia „Klimakterium”. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie jest prostsza niż mogłoby się wydawać.
REKLAMA
Twoje - miasto: Czy zdradzą mi Panie, co było inspiracją do stworzenia „Klimakterium”?
Lidia Stanisławska: Rozmawiałam z twórczynią „Klimakterium” – Elżbietą Jodłowską. Była w Stanach kiedy sztuka „Menopauza” odnosiła tam wielkie tryumfy. Stwierdziła, że jest to temat niewykorzystany w Polsce i żeby odstresować polskie „baby” przeniosła to na nasze realia.
Ewa Cichocka: Zgadzam się z Tobą Lidziu, ale ja myślę, że inspiracją były zarówno przeżycia autorki jak i każdej z nas. To jest sztuka o nas wszystkich - kobietach. Każda z nas prędzej czy później zacznie myśleć na temat przemijania. Na temat tego, że życie upływa, że wszystko się zmienia. I o tym po prostu jest „Klimakterium”.
Lidia Stanisławska: Czyli inspiracją było życie jak zwykle. Jest tu taki psychologiczny aspekt, że jak się problem obśmieje to on łagodnieje lub całkowicie znika. Jeżeli humorystycznie się podchodzi do tego tematu to kobiety przeżywają pewnego rodzaju katharsis. Bo klimakterium jest przecież nieuniknione.
Twoje - miasto: „Klimakterium” niesie wraz z sobą bardzo pozytywne przesłanie dla kobiet. Jak Panie myślicie, czy nie przydałaby się podobna sztuka mówiąca o problemach mężczyzn?
Ewa Cichocka: Już jest taka sztuka. Ja muszę powiedzieć, że jest coś niesamowicie fajnego w „Klimakterium”. To jest pierwsza taka rzecz na ten temat, ale jestem przekonana, że ten spektakl uruchomi lawinę następnych. Kiedy coś jest tematem tabu, tak jak klimakterium było bardzo długo tematem tabu w naszym życiu, to o tym się nie mówi. Kiedyś kobieta mogła mieć tylko 30 lat a potem już dopiero 90. Nie miała ani 50, ani 60 bo przyznawanie się do tego było wstydem. Z tego, co wiemy to już powstała sztuka dla Panów – dotycząca tego właśnie tematu i myślę, że wkrótce pojawią się kolejne.
Twoje - miasto: Czy planowane jest stworzenie dalszej części „Klimakterium”?
Ewa Cichocka: Powstała taka jakby trochę inna forma tego spektaklu. Nie jest to jednak dalsza część. Ten projekt nazywa się „Menopauzy szał, czyli urodziny Maliny.” Spektakl ten jest grany w Teatrze Capitol w Warszawie. Śpiewa się w nim razem z publicznością piosenki z „Klimakterium”. Uczestniczy w tym także Ela Jodłowska i grupa „Czerwony Tulipan”. Bawimy się razem z gośćmi i to jest takie jak gdyby przedłużenie zabawy z tym tematem. Na pewno nie jest to druga część „Klimakterium”, ale i ta być może powstanie.
Twoje - miasto: Czy dokucza Paniom na scenie stres?
Ewa Cichocka: Ja myślę, że należałoby to rozpatrywać indywidualnie. Każda z nas trochę inaczej do tego podchodzi. Na pewno, jeśli chodzi o stres, to w moim przypadku jest to stres mobilizujący. Nie mam w sobie lęku, że coś się nie uda. Zawsze, kiedy wychodzi się do publiczności to oczywiste, że chciałoby się dać z siebie wszystko, co ma się najlepszego. I jest tylko taka obawa, czy to się uda. Na pewno jest tak, że jeżeli publiczność jest fajna, miła, ciepła to dodaje skrzydeł i się jeszcze fajniej gra.
Twoje - miasto: Doszły mnie słuchy, że wracacie Panie do nas, do Grudziądza 20 Lutego. Czy to prawda?
Ewa Cichocka: Tak, z tym, że nie wiem w jakim składzie, bo jest ich kilka.
Twoje - miasto: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Ewa Cichocka: Dziękujemy.

"Tygrysice menopauzy" tuż po występie w grudziądzkim Teatrze.

Dekoracja do spektaklu "Klikterium".
Lidia Stanisławska: Rozmawiałam z twórczynią „Klimakterium” – Elżbietą Jodłowską. Była w Stanach kiedy sztuka „Menopauza” odnosiła tam wielkie tryumfy. Stwierdziła, że jest to temat niewykorzystany w Polsce i żeby odstresować polskie „baby” przeniosła to na nasze realia.
Ewa Cichocka: Zgadzam się z Tobą Lidziu, ale ja myślę, że inspiracją były zarówno przeżycia autorki jak i każdej z nas. To jest sztuka o nas wszystkich - kobietach. Każda z nas prędzej czy później zacznie myśleć na temat przemijania. Na temat tego, że życie upływa, że wszystko się zmienia. I o tym po prostu jest „Klimakterium”.
Lidia Stanisławska: Czyli inspiracją było życie jak zwykle. Jest tu taki psychologiczny aspekt, że jak się problem obśmieje to on łagodnieje lub całkowicie znika. Jeżeli humorystycznie się podchodzi do tego tematu to kobiety przeżywają pewnego rodzaju katharsis. Bo klimakterium jest przecież nieuniknione.
Twoje - miasto: „Klimakterium” niesie wraz z sobą bardzo pozytywne przesłanie dla kobiet. Jak Panie myślicie, czy nie przydałaby się podobna sztuka mówiąca o problemach mężczyzn?
Ewa Cichocka: Już jest taka sztuka. Ja muszę powiedzieć, że jest coś niesamowicie fajnego w „Klimakterium”. To jest pierwsza taka rzecz na ten temat, ale jestem przekonana, że ten spektakl uruchomi lawinę następnych. Kiedy coś jest tematem tabu, tak jak klimakterium było bardzo długo tematem tabu w naszym życiu, to o tym się nie mówi. Kiedyś kobieta mogła mieć tylko 30 lat a potem już dopiero 90. Nie miała ani 50, ani 60 bo przyznawanie się do tego było wstydem. Z tego, co wiemy to już powstała sztuka dla Panów – dotycząca tego właśnie tematu i myślę, że wkrótce pojawią się kolejne.
Twoje - miasto: Czy planowane jest stworzenie dalszej części „Klimakterium”?
Ewa Cichocka: Powstała taka jakby trochę inna forma tego spektaklu. Nie jest to jednak dalsza część. Ten projekt nazywa się „Menopauzy szał, czyli urodziny Maliny.” Spektakl ten jest grany w Teatrze Capitol w Warszawie. Śpiewa się w nim razem z publicznością piosenki z „Klimakterium”. Uczestniczy w tym także Ela Jodłowska i grupa „Czerwony Tulipan”. Bawimy się razem z gośćmi i to jest takie jak gdyby przedłużenie zabawy z tym tematem. Na pewno nie jest to druga część „Klimakterium”, ale i ta być może powstanie.
Twoje - miasto: Czy dokucza Paniom na scenie stres?
Ewa Cichocka: Ja myślę, że należałoby to rozpatrywać indywidualnie. Każda z nas trochę inaczej do tego podchodzi. Na pewno, jeśli chodzi o stres, to w moim przypadku jest to stres mobilizujący. Nie mam w sobie lęku, że coś się nie uda. Zawsze, kiedy wychodzi się do publiczności to oczywiste, że chciałoby się dać z siebie wszystko, co ma się najlepszego. I jest tylko taka obawa, czy to się uda. Na pewno jest tak, że jeżeli publiczność jest fajna, miła, ciepła to dodaje skrzydeł i się jeszcze fajniej gra.
Twoje - miasto: Doszły mnie słuchy, że wracacie Panie do nas, do Grudziądza 20 Lutego. Czy to prawda?
Ewa Cichocka: Tak, z tym, że nie wiem w jakim składzie, bo jest ich kilka.
Twoje - miasto: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Ewa Cichocka: Dziękujemy.

"Tygrysice menopauzy" tuż po występie w grudziądzkim Teatrze.

Dekoracja do spektaklu "Klikterium".
PRZECZYTAJ JESZCZE