Rowerem po autostradzie – wrażenia uczestników
Autostrada dla samochodów otwarta zostanie w połowie października.
W niedzielę, 25 września około 480 osób uczestniczyło w rajdzie rowerowym po autostradzie A1. Niepowtarzalna wycieczka zorganizowana została specjalnie z myślą o gronie grudziądzkich cyklistów, którzy z dwoma kółkami nie rozstają nawet na kilka dni. Porozmawialiśmy z grupą rowerzystów, którzy z rajdu przywieźli wspaniałe wspomnienia i refleksje.
REKLAMA
Organizacją wyjazdu zajęła się Informacja Turystyczna, a pilotem niesamowitego rajdu został Michał Czepek. Uczestnicy wystartowali z placu za mostem na Wiśle i przejechali do odcinka Nowe Marzy, gdzie wjechali na autostradę, na której rozpoczął się niepowtarzalny rajd. Rowerzyści ruszyli w 17-kilometrową wycieczkę lewą nitką autostrady w kierunku zachodnim, w stronę najdłuższego mostu na Wiśle. Po przejechaniu fragmentu trasy cykliści dojechali na nowy most. - To był piękny krajobraz. - wspomina Łukasz, uczestnik rajdu – Z mostu rozpościerał się piękny widok na Wisłę oraz położone w okolicach skarpy budynki z Grudziądza. Wrażenie było niesamowite. - dodaje. To był najpiękniejszy fragment naszej wycieczki. Cieszę się, że miałam okazję podziwiać Grudziądz i Wisłę z perspektywy własnych nóg i roweru. Kolejna okazja pojawi się niedługo, ale tylko przez szybę samochodu. - opowiada Kasia.
Dalej, po pokonaniu płaskiego odcinka, grupa rajdowców kierowała się w stronę Góry Klęczkowskiej, najtrudniejszego etapu rajdu. Dla wielu podjazd na dwóch kółkach okazał się zbyt wyczerpujący, dlatego zdecydowali się prowadzić swoje rowery i w spokojnym tempie dojść na sam szczyt. - Trzeba było wiele sił, żeby pokonać wzniesienie w niezłym tempie. - uśmiecha się Łukasz. Ja nie dałam rady. Moja kondycja jest jednak zbyt słaba na tak wysokie wzniesienia. Będę musiała jeszcze trochę potrenować, żeby góry nie stanowiły do mnie przeszkody. - śmieje się Kasia.
Kilka kilometrów dalej, w miejscowości Malankowo koło Lisewa znajdował się punkt przeznaczony do odpoczynku oraz promocji miast sąsiadujących z autostradą A1. Na ostatnim etapie wycieczki zaplanowano festyn, minitargi turystyczne oraz liczne atrakcje. Na uczestników czekała kawa, herbata, ciasto i smaczne kiełbaski. Największym zainteresowaniem cieszył się symulator dachowania - Wsiadając do symulatora można było przekonać się na własnej skórze, jakie towarzyszą człowiekowi uczucia, kiedy samochód koziołkuje. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie - komentuje Łukasz. Oprócz tego każdy mógł założyć specjalne okulary, dzięki którym mogliśmy poczuć jak prowadzi się pojazd pod wpływem alkoholu. Dla chętnych przygotowano także fotel, który odwzorowywał uderzenie w przeszkodę przy prędkości 50km/h. Z pewnością każda osoba, która wypróbowała te atrakcje, na własnej skórze przekonała się, że nie warto przekraczać dozwolonej prędkości. Wypadek nawet przy małej prędkości może spowodować nieodwracalne skutki, które doprowadzić mogą do utraty zdrowia, a nawet życia.
Powrót do Grudziądza zaplanowano odcinkiem 7-kilometrowym również po autostradzie. Łączna długość rajdu wynosiła 44 km, a zakończyła się smakowitym obiadem na Plaży Miejskiej w Rudniku.- Na koniec wszyscy z wypiekami na twarzy i uśmiechami dojechaliśmy do mety rajdu, gdzie usatysfakcjonowani i zadowoleni z siebie zasiedliśmy do smacznej grochówki. - dodaje Kasia.
NK
Dalej, po pokonaniu płaskiego odcinka, grupa rajdowców kierowała się w stronę Góry Klęczkowskiej, najtrudniejszego etapu rajdu. Dla wielu podjazd na dwóch kółkach okazał się zbyt wyczerpujący, dlatego zdecydowali się prowadzić swoje rowery i w spokojnym tempie dojść na sam szczyt. - Trzeba było wiele sił, żeby pokonać wzniesienie w niezłym tempie. - uśmiecha się Łukasz. Ja nie dałam rady. Moja kondycja jest jednak zbyt słaba na tak wysokie wzniesienia. Będę musiała jeszcze trochę potrenować, żeby góry nie stanowiły do mnie przeszkody. - śmieje się Kasia.
Kilka kilometrów dalej, w miejscowości Malankowo koło Lisewa znajdował się punkt przeznaczony do odpoczynku oraz promocji miast sąsiadujących z autostradą A1. Na ostatnim etapie wycieczki zaplanowano festyn, minitargi turystyczne oraz liczne atrakcje. Na uczestników czekała kawa, herbata, ciasto i smaczne kiełbaski. Największym zainteresowaniem cieszył się symulator dachowania - Wsiadając do symulatora można było przekonać się na własnej skórze, jakie towarzyszą człowiekowi uczucia, kiedy samochód koziołkuje. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie - komentuje Łukasz. Oprócz tego każdy mógł założyć specjalne okulary, dzięki którym mogliśmy poczuć jak prowadzi się pojazd pod wpływem alkoholu. Dla chętnych przygotowano także fotel, który odwzorowywał uderzenie w przeszkodę przy prędkości 50km/h. Z pewnością każda osoba, która wypróbowała te atrakcje, na własnej skórze przekonała się, że nie warto przekraczać dozwolonej prędkości. Wypadek nawet przy małej prędkości może spowodować nieodwracalne skutki, które doprowadzić mogą do utraty zdrowia, a nawet życia.
Powrót do Grudziądza zaplanowano odcinkiem 7-kilometrowym również po autostradzie. Łączna długość rajdu wynosiła 44 km, a zakończyła się smakowitym obiadem na Plaży Miejskiej w Rudniku.- Na koniec wszyscy z wypiekami na twarzy i uśmiechami dojechaliśmy do mety rajdu, gdzie usatysfakcjonowani i zadowoleni z siebie zasiedliśmy do smacznej grochówki. - dodaje Kasia.
NK
PRZECZYTAJ JESZCZE