Ty i Twoje skrzyżowanie
fot.TM/ZM
Zielone światło, wreszcie. Sprawnym ruchem pchnęłam do przodu drążek biegów i wóz ruszył. Sznur osobówek drgnął; kilka aut swobodnie przecięło ulicę Chełmińską, ale nie ja. Nam, mnie i wysłużonej szklarni na czterech kółkach, znów przyszło czekać na decyzję, która zapadnie z góry. Wielki system, wielka gra – ktoś musi wskazywać tłumowi drogę, a tłum słucha i chce słuchać, przeczuwając przy tym, że przekroczenie linii w złym momencie jest jak zapowiedź nieprzyjemności.
REKLAMA
Na ciemnej Bydgoskiej tropiłam pieszych, jakby poza nimi nie liczyło się w świecie nic innego. Zapomniałam, dokąd jadę i w jakim celu znów przeszywam Grudziądz, który przecież zdążył już odsłonić przede mną niemal wszystkie tajemnice. Piesi, jak sobie wtedy myślałam, byli decydujący i trzymali w garściach całe moje życie. Bo przecież, gdybym któregoś z nich nie zauważyła... Każdy z usnutych do tej pory planów ległby w gruzach przez nieszczęśliwy błąd, przez głupie wymknięcie się poza ramy schematu pod tytułem „Ja i obowiązujące reguły”. Bez przerwy trzeba pozostawać uważnym: w dzień i nocą, w dobrym i złym nastroju – okoliczności nie mają znaczenia. Liczą się przede wszystkim czujność i zdrowy rozsądek, a za mną bez przerwy podąża przeświadczenie, że jestem na to zbyt młoda. Że większość z nas, kilkunastolatków i dwudziestoparolatków, nie jest na to przygotowana.
Nawigacja zasugerowała wąską drogę między blokami, więc skręciłam i wdrożyłam się w poszukiwanie wolnego miejsca. Ostatnie dostępne poletko dostrzegłam na końcu placu. Jaśniało w śniegu. Podjechałam w jego stronę i po kilku nieudanych manewrach wreszcie zaparkowałam samochód, a potem poszłam stukać w sztywne od zimna przyciski domofonu. Urządzenie ostatecznie nie zadziałało, zmuszając moich przyjaciół do porzucenia zajęć i zejścia na sam parter; taka jest złośliwość rzeczy martwych i każdy z nas z pewnością poznał się na ich nieprzewidywalności. Rzecz jednak tkwiła w tym, że moi gospodarze to osoby o wiele ode mnie starsze, a zatem coś, co w moim oczach malowało się jako durna usterka, dla nich mogło urosnąć do rangi kłopotu znacznie większego. Poza tym nie tak to powinno wyglądać, że przez drobne wady w kulawym systemie wartościowe spotkania muszą odkładać się w czasie. Zbyt wiele przeszkód, jako ludzkość, stawiamy sobie tam, gdzie nie powinno ich być, a im trudniejsze do odnalezienia staje się rozwiązanie, tym bardziej... Tym bardziej co?
Podczas spotkania ze starszym małżeństwem przypomniałam sobie, że nie znam nic piękniejszego nad kontrasty, bo to dzięki nim łatwo zauważyć, czego nam brakuje albo co sprawia, że możemy się wyróżniać na tle innych. Podczas dyskusji poruszyliśmy we troje multum ważnych spraw i, mówiąc „ważnych”, mam na myśli przede wszystkim te, jakie od wielu pokoleń dotykają każdego, bez wyjątku, a które na co dzień bardzo często wtyka się między jedno zobowiązanie a drugie. Najbardziej pochłonął nas wątek polskiej szkoły. Szybko pojęliśmy, że w tej sprawie, mimo dzielących nas kilku dekad w metryce, łączy nas znacznie więcej, niż moglibyśmy przypuszczać, a pewne zjawiska i zmagania pozostają niezmienne... Sączyliśmy razem kawę, lecz nie tak, jakbyśmy byli sami. W tamtej chwili byliśmy mędrcami dźwigającymi na barkach całą kulę ziemską i każdego przechodnia, którego udało mi się ocalić tego wieczoru dzięki własnemu skupieniu. Gdy jechałam do miasta, byłam tylko maturzystką, nad którą wisi zbyt wiele przytłaczających możliwości do rozpracowania, lecz wystarczyła zaledwie godzina spędzona w towarzystwie osób o niezwykłej otwartości i bogatym doświadczeniu, abym zrozumiała, że strach przed nieznanym nie musi być tym, co doprowadzi młodych do zguby. Słuchajmy starszych i nikogo nie szufladkujmy – próba zrozumienia zagmatwanej rzeczywistości to nie lada wyzwanie, kiedy działa się w pojedynkę. A każdy napotkany przez nas człowiek może chować w sobie nową, inspirującą perspektywę.
Powrót do domu odbył się w ciszy. Bezsens wraz z sensem nakładały się na siebie i toczyły walkę o prym. Gdzie w świecie znajduje się moje miejsce? A gdzie znajduje się Twoje? Niełatwo jest być nastolatkiem, kiedy zewsząd wali się na nas mnóstwo nowych zagadnień do rozstrzygnięcia. Trudno jest też wierzyć zasadom, jakich wszędzie i zawsze należy przestrzegać, kiedy wyraźnie widzimy, jak część z nich zawodzi codziennie nas, naszych rodziców i bliskich. Funkcjonowanie w społeczeństwie i współodpowiedzialność za drugiego człowieka? Brzmi to tak, jakby beztroska powoli zbliżała się ku końcowi, ale przecież – czy stojąc w miejscu, i na czerwonym, i na zielonym świetle, możemy dotrzeć gdziekolwiek? Spróbujmy być ostrożnymi młodymi ludźmi, wsiądźmy w nowy samochód i mimo wszystko jedźmy... w dorosłość. Kto wie? Może przywita nas przyszłość, w której domofony i szkoły będą działały, ale tym razem na serio.
Autorka: Zuzanna Menard
Nawigacja zasugerowała wąską drogę między blokami, więc skręciłam i wdrożyłam się w poszukiwanie wolnego miejsca. Ostatnie dostępne poletko dostrzegłam na końcu placu. Jaśniało w śniegu. Podjechałam w jego stronę i po kilku nieudanych manewrach wreszcie zaparkowałam samochód, a potem poszłam stukać w sztywne od zimna przyciski domofonu. Urządzenie ostatecznie nie zadziałało, zmuszając moich przyjaciół do porzucenia zajęć i zejścia na sam parter; taka jest złośliwość rzeczy martwych i każdy z nas z pewnością poznał się na ich nieprzewidywalności. Rzecz jednak tkwiła w tym, że moi gospodarze to osoby o wiele ode mnie starsze, a zatem coś, co w moim oczach malowało się jako durna usterka, dla nich mogło urosnąć do rangi kłopotu znacznie większego. Poza tym nie tak to powinno wyglądać, że przez drobne wady w kulawym systemie wartościowe spotkania muszą odkładać się w czasie. Zbyt wiele przeszkód, jako ludzkość, stawiamy sobie tam, gdzie nie powinno ich być, a im trudniejsze do odnalezienia staje się rozwiązanie, tym bardziej... Tym bardziej co?
Podczas spotkania ze starszym małżeństwem przypomniałam sobie, że nie znam nic piękniejszego nad kontrasty, bo to dzięki nim łatwo zauważyć, czego nam brakuje albo co sprawia, że możemy się wyróżniać na tle innych. Podczas dyskusji poruszyliśmy we troje multum ważnych spraw i, mówiąc „ważnych”, mam na myśli przede wszystkim te, jakie od wielu pokoleń dotykają każdego, bez wyjątku, a które na co dzień bardzo często wtyka się między jedno zobowiązanie a drugie. Najbardziej pochłonął nas wątek polskiej szkoły. Szybko pojęliśmy, że w tej sprawie, mimo dzielących nas kilku dekad w metryce, łączy nas znacznie więcej, niż moglibyśmy przypuszczać, a pewne zjawiska i zmagania pozostają niezmienne... Sączyliśmy razem kawę, lecz nie tak, jakbyśmy byli sami. W tamtej chwili byliśmy mędrcami dźwigającymi na barkach całą kulę ziemską i każdego przechodnia, którego udało mi się ocalić tego wieczoru dzięki własnemu skupieniu. Gdy jechałam do miasta, byłam tylko maturzystką, nad którą wisi zbyt wiele przytłaczających możliwości do rozpracowania, lecz wystarczyła zaledwie godzina spędzona w towarzystwie osób o niezwykłej otwartości i bogatym doświadczeniu, abym zrozumiała, że strach przed nieznanym nie musi być tym, co doprowadzi młodych do zguby. Słuchajmy starszych i nikogo nie szufladkujmy – próba zrozumienia zagmatwanej rzeczywistości to nie lada wyzwanie, kiedy działa się w pojedynkę. A każdy napotkany przez nas człowiek może chować w sobie nową, inspirującą perspektywę.
Powrót do domu odbył się w ciszy. Bezsens wraz z sensem nakładały się na siebie i toczyły walkę o prym. Gdzie w świecie znajduje się moje miejsce? A gdzie znajduje się Twoje? Niełatwo jest być nastolatkiem, kiedy zewsząd wali się na nas mnóstwo nowych zagadnień do rozstrzygnięcia. Trudno jest też wierzyć zasadom, jakich wszędzie i zawsze należy przestrzegać, kiedy wyraźnie widzimy, jak część z nich zawodzi codziennie nas, naszych rodziców i bliskich. Funkcjonowanie w społeczeństwie i współodpowiedzialność za drugiego człowieka? Brzmi to tak, jakby beztroska powoli zbliżała się ku końcowi, ale przecież – czy stojąc w miejscu, i na czerwonym, i na zielonym świetle, możemy dotrzeć gdziekolwiek? Spróbujmy być ostrożnymi młodymi ludźmi, wsiądźmy w nowy samochód i mimo wszystko jedźmy... w dorosłość. Kto wie? Może przywita nas przyszłość, w której domofony i szkoły będą działały, ale tym razem na serio.
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE