Uprowadzona 2: gangsterskie deja vu
(fot. materiały prasowe dystrybutora)
Druga część jednego z najbardziej kasowych i uwielbianych przez miliony widzów filmu trafiła w piątek, 5 października na ekrany kin. Po sukcesie „Uprowadzonej” apetyt na kontynuację historii był ogromny. Czy produkcja wywołuje równie silne emocje? Szczegóły w artykule.
REKLAMA
Przypomnijmy sobie pierwszą część filmu. Młoda dziewczyna, córka Bryana (Liam Neeson) emerytowanego agenta CIA wyjeżdża z koleżanką do Paryża. Tam zostaje uprowadzona i trafić ma do domu publicznego. Zanim jednak dopadają ją porywacze Kim (Maggie Grace) udaje się wykonać telefon do ojca i powiedzieć co się dzieje. Ten niezwłocznie wyrusza do Francji, gdzie wykorzystując nabyte wcześniej umiejętności, zabijając po drodze wszystkich, którzy stają mu na drodze szuka swojego dziecka. To tak w telegraficznym skrócie początek historii rodziny Mills. Po wyświetleniu pierwszej części w 2008 roku zdecydowana większość widzów była zachwycona. Doskonałe kino akcji, przemyślane i dopracowane do perfekcji napięcie. Jednym słowem – jedno z pierwszych miejsc na liście Top 10 thrillerów.
Historia zatacza krąg
Pewnego dnia przychodzi taka chwila, w której dowiadujesz się, że nakręcono drugą część kultowej produkcji. Myślisz sobie „super, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy, albo tak samo dobry jak poprzednia część”. Umawiasz się ze znajomymi, idziesz do kina, z niecierpliwością czekasz i snujesz domysły czym zaskoczy cię reżyser tym razem Olivier Megaton. Akcja „Uprowadzonej 2” rozpoczyna się dwa lata po uprowadzeniu Kim. Historia zatacza krąg, a wydarzenia z Paryża przenoszą się do Istambułu. Różnica polega jednak na porwaniu. Bałkański czarny charakter pragnie zemścić się za śmierć swojego syna. Uprowadzony zostaje Bryan i Lenore jego była żona, a córce udaje się wyślizgnąć z rąk porywaczy. Rozpoczyna się walka z czasem, w której stawką tym razem jest życie matki Kim.
Po półtorej godzinie filmu wychodzisz z kina i myślisz - to samo tempo akcji, ten sam doskonale wyszkolony Bryan, będący maszyną do zabijania, trochę mniej spanikowana jego córka i była żona, której nie wyszło z drugim mężem i pragnie odnowić relacje z byłym agentem CIA. Wszystko równie dobrze przemyślane i nakręcone jak w pierwszej części, a mimo wszystko czujesz niedosyt. Czym właściwie zaskoczył cię reżyser? W moim odczuciu jedynie fabułą. Zgadza się, że film jest kapitalnie przygotowany, a każda akcja przemyślana. Bez zarzutu jest również gra aktorska. Jednak każda osoba, która zachwycona była pierwszą częścią może czuć pewnego rodzaju głód fabularny. Natomiast widzowie, którzy nie opierają się na pierwszym wydaniu „Uprowadzonej” z pewnością wyjdą z kina usatysfakcjonowani. Ciekawe tylko kto uprowadzony zostanie w trzeciej części? Jeżeli w pierwszej porwano córkę, w drugiej Bryana i jego byłą żonę, to co czeka nas w kolejnej części? Czyżby tym razem w sztuce zabijania wyszkolone zostały kobiety i to one dowodziły akcją odbicia z rąk porywaczy Bryana? Być może w kolejnym wydaniu reżyser nieco odbiegnie od porwań, a zajmie się czymś zupełnie innym? Jeżeli dojdzie do nakręcenia trzeciej części filmu z pewnością się o tym przekonamy.
Ocena: Gdybym nie oglądała pierwszej części byłaby 5, a tak film „Uprowadzona 2” w mojej opinii zasłużył na solidną 4.





(fot. materiały prasowe dystrybutora)
Historia zatacza krąg
Pewnego dnia przychodzi taka chwila, w której dowiadujesz się, że nakręcono drugą część kultowej produkcji. Myślisz sobie „super, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy, albo tak samo dobry jak poprzednia część”. Umawiasz się ze znajomymi, idziesz do kina, z niecierpliwością czekasz i snujesz domysły czym zaskoczy cię reżyser tym razem Olivier Megaton. Akcja „Uprowadzonej 2” rozpoczyna się dwa lata po uprowadzeniu Kim. Historia zatacza krąg, a wydarzenia z Paryża przenoszą się do Istambułu. Różnica polega jednak na porwaniu. Bałkański czarny charakter pragnie zemścić się za śmierć swojego syna. Uprowadzony zostaje Bryan i Lenore jego była żona, a córce udaje się wyślizgnąć z rąk porywaczy. Rozpoczyna się walka z czasem, w której stawką tym razem jest życie matki Kim.
Po półtorej godzinie filmu wychodzisz z kina i myślisz - to samo tempo akcji, ten sam doskonale wyszkolony Bryan, będący maszyną do zabijania, trochę mniej spanikowana jego córka i była żona, której nie wyszło z drugim mężem i pragnie odnowić relacje z byłym agentem CIA. Wszystko równie dobrze przemyślane i nakręcone jak w pierwszej części, a mimo wszystko czujesz niedosyt. Czym właściwie zaskoczył cię reżyser? W moim odczuciu jedynie fabułą. Zgadza się, że film jest kapitalnie przygotowany, a każda akcja przemyślana. Bez zarzutu jest również gra aktorska. Jednak każda osoba, która zachwycona była pierwszą częścią może czuć pewnego rodzaju głód fabularny. Natomiast widzowie, którzy nie opierają się na pierwszym wydaniu „Uprowadzonej” z pewnością wyjdą z kina usatysfakcjonowani. Ciekawe tylko kto uprowadzony zostanie w trzeciej części? Jeżeli w pierwszej porwano córkę, w drugiej Bryana i jego byłą żonę, to co czeka nas w kolejnej części? Czyżby tym razem w sztuce zabijania wyszkolone zostały kobiety i to one dowodziły akcją odbicia z rąk porywaczy Bryana? Być może w kolejnym wydaniu reżyser nieco odbiegnie od porwań, a zajmie się czymś zupełnie innym? Jeżeli dojdzie do nakręcenia trzeciej części filmu z pewnością się o tym przekonamy.
Ocena: Gdybym nie oglądała pierwszej części byłaby 5, a tak film „Uprowadzona 2” w mojej opinii zasłużył na solidną 4.





(fot. materiały prasowe dystrybutora)
PRZECZYTAJ JESZCZE