Jestem przykładem człowieka, który dostał od życia więcej niż oczekiwał
Ewelina Dąbrowska: O jakim Grudziądzu Pan marzy?
Janusz Dzięcioł: Wbrew pozorom to nie jest łatwe pytanie. Najprościej należałoby powiedzieć, że marzę, aby Grudziądz był bogaty, a ludzie w nim żyli szczęśliwie. Może to banał, ale byłoby wspaniale. Niestety wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie. Czy szczęśliwy może być grudziądzanin, który w swoim mieście nie może znaleźć pracy, a jednocześnie władze miasta twierdzą, że pracować może każdy? Przypomnę, że ostatnie dane nt. grudziądzkiego bezrobocia to 24,6%. Czy może być bogatym grudziądzanin, którego miasto zadłużone jest na setki milionów złotych, a władze wydatkują zaciągnięte kredyty wbrew rozsądkowi? Dodatkowo rozpoczęte inwestycje - organizacyjnie kuleją? Czy może być szczęśliwy grudziądzanin, kiedy bez jego wiedzy i przyzwolenia sprzedaje się Go razem z mieszkaniem? To tylko niektóre i najbardziej wymowne przykłady tego, ile przeszkód musi być pokonanych, aby dogonić marzenie o grudziądzkim szczęściu.
Z jakimi problemami grudziądzan najczęściej się Pan spotyka?
Grudziądzanie najczęściej przychodzą do mojego biura, w sprawach związanych z pomocą społeczną, poszukiwaniem pracy, problemami związanymi z wykluczeniem społecznym, kłopotami mieszkaniowymi. Pojawiają się również sprawy związane z działalnością wymiaru sprawiedliwości. Najczęściej są to sprawy trudne - sytuacje, gdzie ludzie nie mogą pogodzić się z wyrokami sądowymi. Jest jeszcze sprawa, która boli chyba najbardziej - arogancja lokalnych władz np. kilkutygodniowe oczekiwania na spotkanie z Prezydentem Miasta.
Które miejsce w Grudziądzu jest dla Pana wyjątkowe i jakie wiążą się z nim wspomnienia?
Nostalgia i swego rodzaju estyma, ogarnia mnie zawsze, gdy znajduje się w okolicach dzisiejszej szkoły muzycznej. Za moich młodych lat mieściło się tam technikum rolnicze i w tym budynku rozpoczynałem swoje dorosłe życie. Dzięki takim osobom jak mój wychowawca - Stanisław Szkodowski, dyrektorzy Hejka i Olech, Pani Danuta Podciborska, Panowie Sciesinski ,Kobza i wielu innym - uczyłem się zależności dorosłego świata. Zawsze w atmosferze szacunku. Mam to w pamięci do dziś i staram się nie łamać tych zasad.
Co według Pana jest największym sukcesem, jaki do tej pory zrealizował Pan w życiu?
Sukcesów jest wiele. Mimo, że każdy cieszy, to jednak zostawiam je za sobą. Nie żyję przeszłością. Przede mną jeszcze wiele do zrobienia, a czas ucieka niepostrzeżenie.
Jaka była najszczęśliwsza chwila w Pana życiu?
Jestem przykładem człowieka, który dostał od życia więcej niż oczekiwał. Było więc wiele takich chwil - począwszy od momentu kiedy poznałem i poślubiłem moją żonę, kiedy urodziła się córka - dorastała i zawsze mogłem być z niej dumny, i teraz kiedy mam mądre i piękne wnuczki... Dzisiaj mogę powiedzieć, że mimo przeciwności po drodze - jestem szczęśliwym człowiekiem.
Jeśli nie polityka to co?
Jeśli nie polityka to, to co robiłem do tej pory. Życie nauczyło mnie, ze nie zawsze jest się na wozie. Dzisiaj żyję - jak to nazywam - z łaski moich wyborców. Trzeba dużo pracować i dużo poświęcić, aby w ławie poselskiej trwać jak najdłużej i przede wszystkim pożytecznie. Czy tak będzie - czas pokaże.
Gdzie widzi Pan siebie za 10 lat?
Za dziesięć lat na pewno emerytura. Jeżeli opatrzność nie pokrzyżuje tych planów. W moim wieku dziesięć lat... Chciałbym być wtedy jeszcze w dobrej formie.
Poseł, którego nie znamy... Jak wygląda dzień z życia Posła, kiedy służbowy uniform zamienia na jeansy?
Kiedy zdejmuję garnitur zakładam strój sportowy, często kolarski i trenuję. Kiedy nie ćwiczę, staram się być przydatnym domownikiem - trzeba skosić trawę, strzyc żywopłot. Lubię też gotować.
Czego możemy Panu życzyć?
Życzcie mi proszę dużo zdrowia, a ja zrobię wszystko abyście mogli być zadowoleni z mojej pracy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Już wkrótce na naszych łamach pojawią się rozmowy z kolejnymi politykami związanymi z Grudziądzem.
Zapraszamy!