Kłócą się o „Kozi Rynek”

Atmosfera wokół „Koziego Rynku” zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Nie tak dawno o położonym nad Wisłą targowisku zrobiło się głośno. Wtedy problem dotyczył braku organizacji na zajmowanych przez handlarzy terenach. Dużo mówiono o tym, że w dni handlowe (środa i sobota) ul. Brzeźna i Wiślana jest „zagracona”, przez co utrudniony jest ruch w tych okolicach. Zawrzało do tego stopnia, że około dwóch tygodni temu rynek ogrodzono. Czy ułatwiło to pracę sprzedawcom? Okazuje się, że władze targowiska chciały dobrze, ale niestety wyszło jak zwykle..

Ogrodzenie nie ułatwiło handlarzom pracy…
Jakiś czas temu targowisko powiększyło się o tereny odzyskane od PKP. Więcej przestrzeni oznacza więcej miejsc handlowych. Aby wprowadzić ład na targowisku, ogrodzono więc „Kozi Rynek”. Wydaje się, że powinno to ułatwić pracę sprzedawcom. Jak widać, jest inaczej. Gdzie leży problem? „Ja muszę poczekać aż wszyscy wyjadą, żeby po pracy opuścić rynek z towarem.”– Denerwuje się jedna ze sprzedawczyń. W ogrodzeniu są tylko dwie bramy. Kiedy handlarze zajmą swoje stałe miejsca, to jest tak ciasno, że nie ma którędy przejechać. „Gdyby ktoś zasłabł to nawet karetka nie ma jak wjechać.” – Dodaje po chwili ta sama Pani.

Burza w szklance wody?
Handlarze są zgodni: pojawienie się ogrodzenia nie ułatwiło im życia. „Tyle lat nie było ogrodzone i było dobrze.” – Komentują. Sprzedawców niepokoi fakt, że podobno Ci z nich, którzy przyjeżdżają z towarem samochodem, mają się przenieść w nową część targowiska (na teren odzyskany od PKP). Jednak w tym miejscu podłoże nie jest pokryte betonową płytą i kiedy pada, grunt staje się grząski. Zbiera się błoto i trudno jest tam rozstawić swoje stanowisko. Ponadto, sprzedawcy zastanawiają się, czy kiedy opuszczą swe stałe (niekiedy zajmowane przez lata) miejsca, to klienci będą ich szukać gdzie indziej?





Nowy, odzyskany niedawno teren.



Sprzedawcy skarżą się, że dwie bramy wjazdowe to zbyt mało...

(K.K.)