NOCLEGI
ROZKŁADY
3 listopad 2010
Wlazł kotek na drzewo i zejść nie może..
10 metrowa drabina okazała się zbyt krótka..
Przedwczoraj w grudziądzkim Parku Miejskim zrobiło się naprawdę gorąco. Aż dwa wozy strażackie wzięły udział w ratowaniu przestraszonego kota, który wszedł na drzewo i nie chciał zejść.
REKLAMA
Kot zrobił strażakom figla. Odbyło się to odrobinę jak w popularnej dziecięcej rymowance: „Wlazł kotek na płotek i mruga”. Tyle, że grudziądzka akcja ratowania niesfornego zwierzaka przybrała o wiele poważniejszy charakter. Do działania zaangażowano aż dwa wozy strażackie. Być może grudziądzcy funkcjonariusze przestraszyli się ostrych kocich pazurków?
Czy straż pożarna ma obowiązek ratowania kota?
Zastanawia, czy ratowanie uwięzionych na drzewie zwierząt leży w obowiązku funkcjonariuszy straży pożarnej? Straż praktycznie nie musi wyjechać do tego zdarzenia. Gdyby patrzeć na to, co wynika z państwowej ustawy dot. obowiązków straży pożarnej, to wyjeżdżamy kiedy jest zagrożenie życia lub mienia. Nikt jednak nie określił, jakiego życia. Jednak my jeździmy, bo tak się już utarło. – Komentuje aspirant Jarosław Kończyna. Nigdzie w polskich przepisach nie ma ustępu o tym, że straż pożarna ma obowiązek ratowania uwięzionego na wysokości zwierzęcia. Jednak, to że takiego przepisu nie ma, nie oznacza wcale, że robić tego nie trzeba. Jak widać – z jednej strony nie ma więc takiego przymusu, z drugiej zaś kiedy już zaistnieje taka sytuacja i brakuje odzewu ze strony funkcjonariuszy, to odzywają się zbulwersowane głosy obrońców zwierząt. Co ciekawe, przy okazji podobnych sytuacji najczęściej właściciel zwierzęcia pozostaje nieznany.
Dlaczego nie jeden, lecz aż dwa?
Wczorajsza sytuacja na ul. Parkowej oburzyła opinię publiczną. Zbulwersował fakt, że do jednego – jak się wydaje błahego zdarzenia zostały odesłane aż dwa wozy strażackie. Najpierw pojechał jeden samochód, a później drugi. Kiedy przyjechali strażacy, kot wszedł wyżej. Nasza drabina sięgała do 10 metrów, więc musieliśmy wysłać specjalny podnośnik, który sięgał na wysokość 25 metrów. - Dodaje aspirant Jarosław Kończyna.
Zbliża się zima, zaczynają nocne przymrozki. Wielokrotnie już przeszłość pokazała, że bywamy obojętni na dramat osób, które nieszczęśliwie pozostawione bez domu, środków do życia i perspektyw na przyszłość zamarzły koczując dosłownie na ulicy. Statystyki nie kłamią – minionej zimy w Polsce zamarzło ponad 200 osób. Dlaczego moralność nakazuje nam na wezwanie pomocy do uwięzionego na drzewie zwierzęcia, a potrafimy przejść obojętnie obok potrzebujących pomocy ludzi? Fakt faktem – kot zawsze przecież spada na cztery łapy.
(K.K.)
Czy straż pożarna ma obowiązek ratowania kota?
Zastanawia, czy ratowanie uwięzionych na drzewie zwierząt leży w obowiązku funkcjonariuszy straży pożarnej? Straż praktycznie nie musi wyjechać do tego zdarzenia. Gdyby patrzeć na to, co wynika z państwowej ustawy dot. obowiązków straży pożarnej, to wyjeżdżamy kiedy jest zagrożenie życia lub mienia. Nikt jednak nie określił, jakiego życia. Jednak my jeździmy, bo tak się już utarło. – Komentuje aspirant Jarosław Kończyna. Nigdzie w polskich przepisach nie ma ustępu o tym, że straż pożarna ma obowiązek ratowania uwięzionego na wysokości zwierzęcia. Jednak, to że takiego przepisu nie ma, nie oznacza wcale, że robić tego nie trzeba. Jak widać – z jednej strony nie ma więc takiego przymusu, z drugiej zaś kiedy już zaistnieje taka sytuacja i brakuje odzewu ze strony funkcjonariuszy, to odzywają się zbulwersowane głosy obrońców zwierząt. Co ciekawe, przy okazji podobnych sytuacji najczęściej właściciel zwierzęcia pozostaje nieznany.
Dlaczego nie jeden, lecz aż dwa?
Wczorajsza sytuacja na ul. Parkowej oburzyła opinię publiczną. Zbulwersował fakt, że do jednego – jak się wydaje błahego zdarzenia zostały odesłane aż dwa wozy strażackie. Najpierw pojechał jeden samochód, a później drugi. Kiedy przyjechali strażacy, kot wszedł wyżej. Nasza drabina sięgała do 10 metrów, więc musieliśmy wysłać specjalny podnośnik, który sięgał na wysokość 25 metrów. - Dodaje aspirant Jarosław Kończyna.
Zbliża się zima, zaczynają nocne przymrozki. Wielokrotnie już przeszłość pokazała, że bywamy obojętni na dramat osób, które nieszczęśliwie pozostawione bez domu, środków do życia i perspektyw na przyszłość zamarzły koczując dosłownie na ulicy. Statystyki nie kłamią – minionej zimy w Polsce zamarzło ponad 200 osób. Dlaczego moralność nakazuje nam na wezwanie pomocy do uwięzionego na drzewie zwierzęcia, a potrafimy przejść obojętnie obok potrzebujących pomocy ludzi? Fakt faktem – kot zawsze przecież spada na cztery łapy.
(K.K.)
PRZECZYTAJ JESZCZE
