Pokażę na co mnie stać. Rozmowa z Piotrem Ślebodą
Fot. nadesłane
Do Spały, na Halowe Mistrzostwa Polski Seniorów pojechał po medal. Nie udało się. Jednak jak sam mówi, nie to było najważniejsze. Po licznych perypetiach zdrowotnych, zaczął sezon na wysokim poziomie.
REKLAMA
Twoje-Miasto: Jak oceniasz swoją formę tuż po Mistrzostwach?
Piotr Śleboda: Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziałem, że wszystko zależy od dnia i nastawienia. Powiem krótko, podczas Halowych Mistrzostw Polski Seniorów musiałem sobie poradzić i z tym, i z tym. Po bardzo zaciętej walce zająłem tylko i aż czwarte miejsce. Wyrównałem swój halowy rekord życiowy - 2.18m. "Tylko", ponieważ jest to najmniej lubiane miejsce przez sportowców, tuż za podium. "Aż", ponieważ do końca nie wiedziałem na co mnie stać, miałem na tyle duże braki treningowe, że niekoniecznie po dobrym treningu tuż przed mistrzostwami mogłem pomyśleć "będzie dobrze". Bardzo się cieszę z osiągniętego wyniku, ponieważ po takich przygodach ze zdrowiem i na tak trudnym terenie pokazałem wysoką klasę i byłem bliski zdobycia złotego medalu.
Twoje-Miasto: Jaki był poziom tych zawodów, jeśli chodzi o konkurencję?
Piotr Śleboda: Zacznę może od rozgrzewki, bo ta była mało obiecująca. Biegałem bardzo ciężko i wolno, z wielkim trudem pokonywałem wysokość 2m - zaznaczę, że pierwsza wysokość to 2,08 m, czyli trochę wyżej. Po szybkiej konsultacji z moim trenerem poprawiłem swoje błędy i już podczas konkursu zarówno 2.08m, jak i 2.13m pokonałem w pierwszej próbie, jednak nie oznacza to, że bez problemu. W tej chwili jeszcze prowadziłem. Wysokość 2.18m skoczyłem dopiero w trzeciej, ostatniej próbie, ale taki skok jak ten na pewno chciałby oddać każdy zawodnik skaczący tego dnia ze mną. Trybuna zawrzała. Wraz z Wojciechem Theinerem zajmowałem trzecie miejsce, ponieważ nasi rywale skoczyli 2,18 w drugiej próbie (druga próba na tej wysokości była bardzo bliska, nawet byłem przekonany, że poprzeczka została na swoim miejscu). Gdyby tak się stało, to miałbym srebrny medal. Ostatecznie wygrał Wojtek Theiner pokonując w drugiej próbie 2.22m, następnie na drugim stopniu podium stanęli Konrad Owczarek i Robert Wolski, obaj po 2.18m, mi przypadło czwarte niewdzięczne miejsce z takim samym wynikiem jak koledzy, jednak z gorszym bilansem zrzutek.
Twoje-Miasto: Zająłeś miejsce tuż za podium. Czy żałujesz medalu?
Piotr Śleboda: Oczywiście, że tak. Jednak nie on jest najważniejszy. Po kolejnych perypetiach z kontuzjami wróciłem do zdrowia, na bardzo dobrym poziomie. Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy miałem ostatni sezon bez kontuzji. Chyba w 2008 r., kiedy zdobyłem tytuł mistrza polski. Szkoda, że nie zdobyłem medalu, jednak taki jest ten sport i medali nie rozdaje się za piękne skoki, tylko za skuteczne skoki. Wojtek, Konrad i Robert okazali się lepsi, na kolejnych mistrzostwach to jak będę lepszy.
Twoje-Miasto: Jakie są Twoje sportowe plany w najbliższym czasie?
Piotr Śleboda: Tu raczej bym powiedział, jakie są "nasze" plany. Mówię tak ponieważ razem z trenerem Robertem Kołodziejczykiem decydujemy, co będzie dla nas najlepszym rozwiązaniem. 20 marca na dwa tygodnie jedziemy na "morderczy" obóz do Zakopanego, ale po powrocie nie spuszczam z tonu. W okolicach 18 - 20 kwietnia ponownie jedziemy do Zakopanego i po powrocie będzie można już myśleć o pierwszych startach. Sezon zapowiada się bardzo ciekawie. Ciekawie dlatego, że obecnie w polskim skoku wzwyż jest bardzo wyrównana stawka i jestem przekonany, że każdy konkurs na szczycie będzie bardzo wyrównany. Mam nadzieję, że jeśli zdrowie mi dopisze, to w końcu pokażę na co mnie stać.
Z Piotrem Ślebodą rozmawiała KK
Piotr Śleboda: Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziałem, że wszystko zależy od dnia i nastawienia. Powiem krótko, podczas Halowych Mistrzostw Polski Seniorów musiałem sobie poradzić i z tym, i z tym. Po bardzo zaciętej walce zająłem tylko i aż czwarte miejsce. Wyrównałem swój halowy rekord życiowy - 2.18m. "Tylko", ponieważ jest to najmniej lubiane miejsce przez sportowców, tuż za podium. "Aż", ponieważ do końca nie wiedziałem na co mnie stać, miałem na tyle duże braki treningowe, że niekoniecznie po dobrym treningu tuż przed mistrzostwami mogłem pomyśleć "będzie dobrze". Bardzo się cieszę z osiągniętego wyniku, ponieważ po takich przygodach ze zdrowiem i na tak trudnym terenie pokazałem wysoką klasę i byłem bliski zdobycia złotego medalu.
Twoje-Miasto: Jaki był poziom tych zawodów, jeśli chodzi o konkurencję?
Piotr Śleboda: Zacznę może od rozgrzewki, bo ta była mało obiecująca. Biegałem bardzo ciężko i wolno, z wielkim trudem pokonywałem wysokość 2m - zaznaczę, że pierwsza wysokość to 2,08 m, czyli trochę wyżej. Po szybkiej konsultacji z moim trenerem poprawiłem swoje błędy i już podczas konkursu zarówno 2.08m, jak i 2.13m pokonałem w pierwszej próbie, jednak nie oznacza to, że bez problemu. W tej chwili jeszcze prowadziłem. Wysokość 2.18m skoczyłem dopiero w trzeciej, ostatniej próbie, ale taki skok jak ten na pewno chciałby oddać każdy zawodnik skaczący tego dnia ze mną. Trybuna zawrzała. Wraz z Wojciechem Theinerem zajmowałem trzecie miejsce, ponieważ nasi rywale skoczyli 2,18 w drugiej próbie (druga próba na tej wysokości była bardzo bliska, nawet byłem przekonany, że poprzeczka została na swoim miejscu). Gdyby tak się stało, to miałbym srebrny medal. Ostatecznie wygrał Wojtek Theiner pokonując w drugiej próbie 2.22m, następnie na drugim stopniu podium stanęli Konrad Owczarek i Robert Wolski, obaj po 2.18m, mi przypadło czwarte niewdzięczne miejsce z takim samym wynikiem jak koledzy, jednak z gorszym bilansem zrzutek.
Twoje-Miasto: Zająłeś miejsce tuż za podium. Czy żałujesz medalu?
Piotr Śleboda: Oczywiście, że tak. Jednak nie on jest najważniejszy. Po kolejnych perypetiach z kontuzjami wróciłem do zdrowia, na bardzo dobrym poziomie. Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy miałem ostatni sezon bez kontuzji. Chyba w 2008 r., kiedy zdobyłem tytuł mistrza polski. Szkoda, że nie zdobyłem medalu, jednak taki jest ten sport i medali nie rozdaje się za piękne skoki, tylko za skuteczne skoki. Wojtek, Konrad i Robert okazali się lepsi, na kolejnych mistrzostwach to jak będę lepszy.
Twoje-Miasto: Jakie są Twoje sportowe plany w najbliższym czasie?
Piotr Śleboda: Tu raczej bym powiedział, jakie są "nasze" plany. Mówię tak ponieważ razem z trenerem Robertem Kołodziejczykiem decydujemy, co będzie dla nas najlepszym rozwiązaniem. 20 marca na dwa tygodnie jedziemy na "morderczy" obóz do Zakopanego, ale po powrocie nie spuszczam z tonu. W okolicach 18 - 20 kwietnia ponownie jedziemy do Zakopanego i po powrocie będzie można już myśleć o pierwszych startach. Sezon zapowiada się bardzo ciekawie. Ciekawie dlatego, że obecnie w polskim skoku wzwyż jest bardzo wyrównana stawka i jestem przekonany, że każdy konkurs na szczycie będzie bardzo wyrównany. Mam nadzieję, że jeśli zdrowie mi dopisze, to w końcu pokażę na co mnie stać.
Z Piotrem Ślebodą rozmawiała KK
PRZECZYTAJ JESZCZE