Tyska klątwa trwa
Po ostatniej wygranej z Wartą Poznań wydawało się, że Biało - Zieloni przełamali kryzys i u siebie zagrają tak, jak chcą tego kibice. W sobotę na przeciw stanął jednak rywal bardzo niewygodny, z którym grudziądzanie nie zwyciężyli ani razu. Początek spotkania klęski nie zapowiadał, a szczególnie aktywny był Adam Cieśliński, próbujący przerwać dobrze ustawione szyki obronne gości. Później fani przecierali oczy ze zdumienia...
Najpierw w 16. minucie akcję ofensywną tyszan zainicjował niemal 40-letni Piotr Rocki, który po oddaniu piłki przez Ivicę Žunića, sam zdobył gola strzałem zza pola karnego. 300 sekund później było już 0:2, po trafieniu niezwykle rzadkiej "urody", trafieniu z kategorii "bramkarskie jaja". Futbolówkę we własnej "szesnastce" otrzymał wówczas Daniel Osiecki, ale zamiast ją wybić, to postanowił minąć zwodem Jakuba Bąka. Niestety zrobił to tak nieudolnie, że przeciwnik mu ją odebrał i trafił do siatki. Po tym błędzie niektórzy kibice opuścili stadion.
Tuż po przerwie gwóźdź do trumny wbił ponownie napastnik z Tychów, wykorzystując złe ustawienie obrońców podczas wykonywania rzutu rożnego. Olimpia szybko odpowiedziała. W 52. minucie wybitą piłkę przed pole karne przechwycił Adrian Frańczak i ładnym strzałem z szesnastu metrów zdobył, jak się później okazało, zaledwie honorowego gola dla drużyny Tomasza Asenskiego. Goście wyraźnie oddali inicjatywę, co mogło skutkować kolejną stratą, ale najlepsza sytuacja w 75. minucie zakończyła się na poprzeczce bramki Piotra Misztala.
GKS Tychy już po raz piąty okazał się lepszy od Olimpii, wygrywając tym razem 3:1. - Nie mieliśmy prawa wygrać tego meczu, jeżeli tracimy takie bramki - mówił po spotkaniu Piotr Ruszkul. To pierwsza porażka grudziądzan na własnym obiekcie w rozgrywkach ligowych. W ostatnich dniach padły także twierdze w Bydgoszczy oraz Krakowie.
Biało - Zieloni ponownie zajmują dopiero ósme miejsce w tabeli, zatem jakiekolwiek marzenia walki o Ekstraklasę można włożyć między bajki, choć według trenerów innych ekip, to Grudziądz posiada najsilniejszą kadrę. Być może niekorzystnym czynnikiem jest tak naprawdę brak określonego celu na sezon, w postaci progu punktowego lub konkretnej pozycji. Martwi także malejąca z rundy na rundę frekwencja na trybunach, nie licząc oczywiście pojedynków w Pucharze Polski. Obecnie rywalizacja w lidze przyciąga nieco ponad 1000 widzów, co już jest niestety mizernym rezultatem.
W najbliższą środę wyjazdowy mecz z Cracovią. Transmisja na żywo od 18:15 w Orange Sport.
Olimpia Grudziądz - GKS Tychy 1:3 (0:2)
Adrian Frańczak 52 - Piotr Rocki 16, Jakub Bąk 21, 47
Olimpia: Daniel Osiecki - Marcin Woźniak, Michał Łabędzki, Marcin Staniek, Robert Pisarczuk (85 Adam Banasiak) - Adrian Frańczak, Dariusz Kłus, Marcin Smoliński, Piotr Ruszkul (60 Jan Pawłowski), Maciej Rogalski (46 Robert Szczot) - Adam Cieśliński.
Tychy: Piotr Misztal - Maciej Mańka, Łukasz Kopczyk, Mariusz Masternak, Mateusz Mączyński - Adrian Chomiuk, Mateusz Kupczak, Ivica Žunić, Bartłomiej Babiarz (62 Adam Imiela), Piotr Rocki (90 Łukasz Małkowski) - Jakub Bąk (86 Marcin Folc).
żółte kartki: Staniek - Babiarz, Kupczak, Bąk.
sędziował: Artur Aluszyk (Szczecin).