Literatura w życiu człowieka - wywiad z Barbarą Stajkowską, część V
Fot. Barbara Stajkowska
W listopadzie bieżącego roku odbędzie się w Grudziądzu wieczorek poetycki jednej z najbardziej aktywnych grudziądzkich twórczyń literackich. Barbara Stajkowska związana jest z życiem kulturalnym miasta od wielu lat; była członkinią wielu stowarzyszeń i klubów zrzeszających osoby powiązane z działalnością literacką, a także artystyczną. Dzisiaj Barbarę Stajkowską można spotkać podczas Twórczych Spotkań Przy Kawie organizowanych przez Dariusza Dłużyńskiego, podczas których dzieli się zamiłowaniem do słowa, a szczególnie poezji. Autorka wydała kilka tomików poetyckich, takich jak „Odrodzone źródło”, „Drzewa życia mego owoce”, a także „Droga ku światłu”.
REKLAMA
Poprzednia część rozmowy
Zuzanna Menard: Te ramy chyba zawsze były sztywne. Weźmy za przykład choćby interpretację tekstu literackiego. Nie wszystkie interpretacje uczniowskie są przecież „poprawne”. Wiem, że sama nie przepada Pani za odgadywaniem tego, co autor miał na myśli.
Barbara Stajkowska: Najgorzej, gdy rzeczywiście trzeba mówić o tym, co poeta, czy autor, mógł mieć na myśli według szkolnego, nauczycielskiego schematu. Coś takiego nie rozwija młodego człowieka, to go zamyka wręcz. Czy kiedyś było inaczej? Dziś być może trochę się od takiego sztampowego myślenia nieco odstępuje, ale faktycznie - dla nauczyciela może być to trudne, aby się wychylać, mimo że bardzo by mu na tym zależało, by pozyskać bardzo zdolnego ucznia albo żeby zachęcić go do jakiejś olimpiady i przygotować go do niej, wyłuskać zdolności ucznia w danej dziedzinie i tak dalej. Najgorsze jest to, że od młodych ludzi oczekuje się mówienia tego, co oczekuje większość nauczycieli, a nauczający z kolei muszą nauczać tak, jak nakazuje im system, a nie jak, być może, by chcieli. Jak wspomniałam, na dodatkowych zajęciach można by to poszerzyć i lepiej ucznia poprowadzić.
Z.M.: Pamiętam, że dopóki sama nie wzięłam udziału w olimpiadzie, myślałam o książkach całkiem płytko i szablonowo. Dopiero później zaczęłam „umieszczać” je we wspólnej przestrzeni, w której pozwalam jednemu tekstowi na rozmowę z drugim.
B.S.: Wydaje mi się, że oddzielanie tekstów nie jest dobre. Kiedy czytam różnego rodzaju literaturę, na przykład literaturę faktu czy biografię, nie oddzielam tego. Łączę to raczej wewnątrz siebie, pozyskuję coś. Trudno oddzielić, niech romantyzm posłuży nam za przykład, Mickiewicza i Słowackiego, a także innych. Sprawiłoby to, że bylibyśmy ubożsi. Ja czytuję wiele książek i pozwalam im na to, by się we mnie łączyły, a to stanowi o mojej wiedzy, o moim rozwoju.
Z.M.: Największa „zabawa” zaczyna się wtedy, gdy pozwalamy różnym kategoriom ze sobą koegzystować, prawda?
B.S.: Tak, można to potraktować jako zabawę. Szufladkowanie i zamykanie w określonych schematach zubaża i nie tylko młodego człowieka, lecz każdego, kto czyta. Jeśli ktoś z nas ma w sobie zakodowane z lat szkolnych, że tylko tak, a tak trzeba myśleć, to jest to błąd.
Z.M.: Słowacki wielkim poetą był… A dlaczego?
B.S.: Właśnie! Dlaczego lubi się jednego autora bardziej od drugiego? Dlaczego, przykładowo, lubi się bardziej Słowackiego od Mickiewicza (choć Mickiewicz pisał też przepiękne sonety; sama próbuję swoich sił w różnych formach wiersza)? Wydaje mi się, że, żeby rozeznać, co nam odpowiada, potrzebna jest pewna wrażliwość na słowo. Należy wczytać się w treść i wynieść z niej to, co najbardziej nas wzmacnia. Ja tak robię: nie czytam dla samego czytania, tylko staram się wyciągać z tego jak najwięcej i rzeczywiście im więcej czytam, tym
większe mam rozeznanie odnośnie tego, co jest mi bliższe.
Z.M.: Jak Pani myśli, od czego zaczyna się literatura?
B.S.: Zabrzmi to może nieco biblijnie; na początku było słowo. Literatura zaczyna się od słowa; jedno słowo można zapisać, zostawić je i sięgnąć po nie za chwilę, za miesiąc, za tydzień. Najpierw jest jedno słowo, później drugie, trzecie i kolejne… Nie od razu budowano miasta. Teraz dostrzegam taką modę na pisanie wierszy i każdy zamieszcza to, co tylko przychodzi mu do głowy. Dla mnie to chłam. Komuś może się wydawać, że to wystarczy, że z tego wyżyje, że będzie wielkim poetą, że będzie wielkim autorem… A to przecież ciężka i mozolna praca. Jeżeli lubimy żywe słowo, zapiszmy to, co przyjdzie nam do głowy. Błąd popełniają ci, którzy mawiają „A, zapiszę to później” albo „Nie, teraz nie mam czasu”. To błąd. Bo czasem jedno piękne słowo może spowodować, że stworzymy niepowtarzalny wiersz lub niepowtarzalną prozę.
Kolejna część wywiadu już wkrótce. Zapraszamy do lektury.
Zuzanna Menard: Te ramy chyba zawsze były sztywne. Weźmy za przykład choćby interpretację tekstu literackiego. Nie wszystkie interpretacje uczniowskie są przecież „poprawne”. Wiem, że sama nie przepada Pani za odgadywaniem tego, co autor miał na myśli.
Barbara Stajkowska: Najgorzej, gdy rzeczywiście trzeba mówić o tym, co poeta, czy autor, mógł mieć na myśli według szkolnego, nauczycielskiego schematu. Coś takiego nie rozwija młodego człowieka, to go zamyka wręcz. Czy kiedyś było inaczej? Dziś być może trochę się od takiego sztampowego myślenia nieco odstępuje, ale faktycznie - dla nauczyciela może być to trudne, aby się wychylać, mimo że bardzo by mu na tym zależało, by pozyskać bardzo zdolnego ucznia albo żeby zachęcić go do jakiejś olimpiady i przygotować go do niej, wyłuskać zdolności ucznia w danej dziedzinie i tak dalej. Najgorsze jest to, że od młodych ludzi oczekuje się mówienia tego, co oczekuje większość nauczycieli, a nauczający z kolei muszą nauczać tak, jak nakazuje im system, a nie jak, być może, by chcieli. Jak wspomniałam, na dodatkowych zajęciach można by to poszerzyć i lepiej ucznia poprowadzić.
Z.M.: Pamiętam, że dopóki sama nie wzięłam udziału w olimpiadzie, myślałam o książkach całkiem płytko i szablonowo. Dopiero później zaczęłam „umieszczać” je we wspólnej przestrzeni, w której pozwalam jednemu tekstowi na rozmowę z drugim.
B.S.: Wydaje mi się, że oddzielanie tekstów nie jest dobre. Kiedy czytam różnego rodzaju literaturę, na przykład literaturę faktu czy biografię, nie oddzielam tego. Łączę to raczej wewnątrz siebie, pozyskuję coś. Trudno oddzielić, niech romantyzm posłuży nam za przykład, Mickiewicza i Słowackiego, a także innych. Sprawiłoby to, że bylibyśmy ubożsi. Ja czytuję wiele książek i pozwalam im na to, by się we mnie łączyły, a to stanowi o mojej wiedzy, o moim rozwoju.
Z.M.: Największa „zabawa” zaczyna się wtedy, gdy pozwalamy różnym kategoriom ze sobą koegzystować, prawda?
B.S.: Tak, można to potraktować jako zabawę. Szufladkowanie i zamykanie w określonych schematach zubaża i nie tylko młodego człowieka, lecz każdego, kto czyta. Jeśli ktoś z nas ma w sobie zakodowane z lat szkolnych, że tylko tak, a tak trzeba myśleć, to jest to błąd.
Z.M.: Słowacki wielkim poetą był… A dlaczego?
B.S.: Właśnie! Dlaczego lubi się jednego autora bardziej od drugiego? Dlaczego, przykładowo, lubi się bardziej Słowackiego od Mickiewicza (choć Mickiewicz pisał też przepiękne sonety; sama próbuję swoich sił w różnych formach wiersza)? Wydaje mi się, że, żeby rozeznać, co nam odpowiada, potrzebna jest pewna wrażliwość na słowo. Należy wczytać się w treść i wynieść z niej to, co najbardziej nas wzmacnia. Ja tak robię: nie czytam dla samego czytania, tylko staram się wyciągać z tego jak najwięcej i rzeczywiście im więcej czytam, tym
większe mam rozeznanie odnośnie tego, co jest mi bliższe.
Z.M.: Jak Pani myśli, od czego zaczyna się literatura?
B.S.: Zabrzmi to może nieco biblijnie; na początku było słowo. Literatura zaczyna się od słowa; jedno słowo można zapisać, zostawić je i sięgnąć po nie za chwilę, za miesiąc, za tydzień. Najpierw jest jedno słowo, później drugie, trzecie i kolejne… Nie od razu budowano miasta. Teraz dostrzegam taką modę na pisanie wierszy i każdy zamieszcza to, co tylko przychodzi mu do głowy. Dla mnie to chłam. Komuś może się wydawać, że to wystarczy, że z tego wyżyje, że będzie wielkim poetą, że będzie wielkim autorem… A to przecież ciężka i mozolna praca. Jeżeli lubimy żywe słowo, zapiszmy to, co przyjdzie nam do głowy. Błąd popełniają ci, którzy mawiają „A, zapiszę to później” albo „Nie, teraz nie mam czasu”. To błąd. Bo czasem jedno piękne słowo może spowodować, że stworzymy niepowtarzalny wiersz lub niepowtarzalną prozę.
Kolejna część wywiadu już wkrótce. Zapraszamy do lektury.
PRZECZYTAJ JESZCZE